Tygodnik „Perspektywy” jak co roku opublikował niedawno listę najlepszych szkół ponadgimnazjalnych w naszym kraju. Najlepsi trafili na pierwsze strony gazet, lokalne media szybko znalazły „swoje” szkoły i podały, które z nich na lokalnym podwórku są „naj”.
I niby w naszej szkole nie powinno nas to obchodzić. Mamy uczniów młodszych, ale czujemy podskórnie, że ktoś kiedyś wpadnie na pomysł, żeby zrobić taki ranking w szkołach podstawowych. Od razu powiedzmy więc bardzo wyraźnie: nie stajemy w szrankach. Nie obchodzą nas rankingi. Nie chcemy porównywać się z innymi szkołami tak, jakby to były jakieś zawody. Chcemy być oceniani przez uczniów i ich rodziców. Ich opinie wystarczą nam w zupełności, by poprawić lub zepsuć sobie humor.
Nasi uczniowie przychodzą na zajęcia wiedząc, że indywidualnie stawiane są przed nimi kolejne wymagania. Każdy ma własny cel ustawiony tak, by systematycznie powiększać zasób swoich umiejętności, pokonywać swoje bariery. Ostatnią rzeczą, jaką chcemy wprowadzić, jest wzajemna rywalizacja między uczniami. Każdy z nich ma swoje potrzeby, a poprzeczka z napisem „sukces” jest ustawiona w każdym przypadku na różnej wysokości. Uczniowie mają się w szkole wzajemnie wspierać, uczyć, nawet krytykować, lecz nie rywalizować ze sobą.
Powtórzmy więc: nie obchodzą nas rankingi, w których liczy się średnia, wyniki egzaminów czy sukcesy na olimpiadach. Obchodzą nas nasi uczniowie. Z chwilą, kiedy pomyślimy, że jakiegoś ucznia nie warto mieć w szkole, bo zaszkodzi nam w rankingach powinniśmy zacząć pakować walizki.